Znacie to uczucie, kiedy człowiek jest zakręcony na punkcie jakiegoś tematu i raz na jakiś czas zamęcza was opowieściami o swojej pasji? No to przygotujcie się bo dzisiaj moja kolej na bycie tym człowiekiem. A tematem będą rośliny.
Botaniczny świr
Już od dzieciństwa miałam hopla na punkcie kwiatów. W lecie nie było dla mnie większej atrakcji niż chabry i maki kwitnące w zbożu. Nie daj losie, żeby przy drodze rosła na przykład jakaś lwia paszcza. Nie miała szans. Malwa rosnąca przy czyimś płocie? Musiała być moja. Żadnej roślinie nie było darowane, gdyż nie byłam tym dojrzałym, mądrym dzieckiem, które zachwyca się kwiatkiem na odległość i podziwia jego piękno z oddali. O, nie nie! Ja tegoż kwiatka musiałam zerwać, wsadzić do wazonu, co rusz go wąchać i na niego patrzeć. U Ericha Fromma mogłabym robić za modelowy przykład przedstawiciela frakcji „mieć” nie „być”.
Napędzana florystyczną chciwością, wyprawiałam więc rozmaite bezeceństwa. Przełaziłam przez dziurę w siatce do sąsiada, u którego rosło całe morze fiołków. Sąsiad mieszkał gdzie indziej, a dom tylko odwiedzał raz na jakiś czas, więc pod jego nieobecność kradłam te fiołki ile wlazło. Jak tylko jakiś nieszczęsny pierwszy wiosenny podbiał wychylił głowę, od razu byłam gotowa go zdekapitować i z satysfakcją przynieść łup do domu. Kwiatki znajdujące się pod ochroną też nie stanowiły dla mnie przeszkody. Zawilce w lesie musiały mieć się nieźle na baczności. Miałam też brzydki zwyczaj otwierania na siłę nierozwiniętych jeszcze pączków. Regularnie bywałam kwietnym aniołem śmierci.
Od razu uprzedzam, to nie była moja wina. Takie rzeczy wynosi się z domu, rzecz jasna. Za wszystko obwiniam tatę. Mój tata jest tak samo beznadziejnym przypadkiem jak ja. Tata sadził i sadzi kwiaty gdzie popadnie, a że miał do nich świetną rękę oraz żyłkę do interesów zdarzyło mu się w czasach głębokiej komuny dorobić się dużego fiata na chryzantemach. Po prostu zbudował szklarnię, posadził chryzantemy, a ponieważ brakowało wtedy wszystkiego, również kwiatów, popyt przewyższył podaż. Ludzie ustawiali się w kolejki i wykupywali wszystko na pniu.
Przez te chryzantemy tata o mało nie podpadł lokalnemu przedstawicielowi władzy. Był nim jakiś milicjant, którego żona zamówiła na Wszystkich Świętych konkretny rodzaj chryzantem. Niestety po kwiatki przyszła za późno – zostały doszczętnie wykupione, gdyż naród prawie wziął szklarnię taty szturmem. Pani jednak zwisało kalafiorem, że kwiatki się już rozeszły i pogroziła tacie mężem, bynajmniej nie w zawoalowany sposób. Cóż, pan każe, sługa musi. Ostatecznie tata sprzedał jej te chryzantemy sam je uprzednio kupiwszy u znajomego, po długich i nerwowych poszukiwaniach tychże konkretnych okazów. 🙂
Botanicum czyli muzeum roślin w twoim domu
Nie mam poczucia, że cokolwiek się zmieniło od czasów mojego dzieciństwa – wciąż jestem botanicznym zapaleńcem, który podchodzi do roślin bardzo emocjonalnie. Wciąż zdarza mi się odczuć falę czystej radości na widok widok kwitnącej łąki, czy kolorowego pola tulipanów. Dawkuję sobie chodzenie do kwiaciarni. Uwielbiam obserwować proces rozwoju pączków i notorycznie nie mogą się doczekać wiosny, a zwłaszcza maja. Fascynują mnie dziwne kształty niektórych roślin, symetria kwiatów, mnogość sposobów rozmnażania i rozmaite strategie przetrwania.
I nachodzi mnie taka refleksja, że Botanicum autorstwa Kathy Willis i Katie Scott, czyli książka, którą chcę wam dziś polecić, powstała chyba przede wszystkim z myślą takich jak ja botanicznych wariatach. Ale bardzo fajne jest to, że i ci mniej zafascynowani znajdą tu coś dla siebie. Botanicum jest bowiem książką właściwie dla każdego człowieka i dla każdego przedziału wiekowego. Kathy Willis oszczędza nam nudnych opisów, łacińskich nazw, statystyk czy wyjaśniania skomplikowanych procesów. Zamysłem książki jest bycie swoistym przewodnikiem, muzeum roślin, które ma je przybliżyć czytelnikowi jako niesamowite i intrygujące wytwory natury. Do dzieci trafić mogą zarówno krótkie, acz obfitujące w ciekawostki opisy roślin jak i nieco tajemnicze, ale bajecznie kolorowe rysunki.
Dorośli, którzy tak jak ja, kochają stare ryciny oszaleją z radości, bowiem każda z ilustracji w Botanicum to mały majstersztyk. Rysunki Katie Scott pełne są szczegółów, pięknych kolorów, niesamowitych kształtów. Wszystkie te cudeńka są tak śliczne, że nieraz przyszła mi do głowy myśl, żeby kupić jeszcze jeden egzemplarz tej książki tylko po to, żeby go wypatroszyć z tych rycin i zawiesić je sobie w pokoju. Jedną z moich ulubionych rycin jest ta przedstawiająca rośliny mięsożerne:

Botanicum jest po prostu przepięknie wydane. Wszystko jest tu ucztą dla oka, począwszy od okładki, przez czcionkę, układ graficzny, aż po wspomniane przeze mnie cudne ryciny. Ale i treść wcale nie ustępuje ilustracjom. Książka podzielona jest na rozdziały, z których każdy imituje odrębną salę muzealną. Sal mamy siedem: salę nr 1 z roślinami pierwotnym, salę nr 2 gdzie urzędują drzewa, potem kolejno palmy i sagowce, rośliny zielne, trawy, storczyki aż do sali nr 7, która nosi tytuł „Przystosowania” i traktuje o roślinach żyjących dość nietypowo.

W poszczególnych salach możemy dowiedzieć się na przykład, że w XVII wieku tulipany spowodowały krach finansowy w Holandii. Jedna cebulka warta była tyle co cztery woły, osiem świń, dwanaście owiec lub 450 kg sera. A czy wiedzieliście, że kwiat pasożytniczej bukietnicy Arnolda, która rośnie w drzewach, potrafi przebić się przez korę swojego żywiciela i wydostać na zewnątrz? Brr… Albo, że wąsy czepne wytwarzane przez niektóre rośliny pnące obracają się codziennie o 360 stopni? Jest też coś dla mydlarzy- rozdział o olejowcu gwinejskim, z którego uzyskuje się olej palmowy.

Grzechem byłoby zdradzać więcej, więc nic już nie napiszę. Jeśli choć trochę was zainteresowałam, po prostu udajcie się do najbliższej księgarni. Warto. Gorąco zachęcam też do odwiedzenia strony Big Active. Nie pożałujecie – jest tu krótki film, w którym Katie Scott opowiada o swojej fascynacji roślinami i sposobie w jaki pracuje. Oprócz rzeczonego filmu możecie także obejrzeć niektóre ryciny z Botanicum oraz kilka dodatkowych prac autorstwa Katie Scott.
Recenzowana książka:
Botanicum
ilustracje Katie Scott
tekst Kathy Willis
ISBN: 978-83-64347-90-0
Wydawnictwo Dwie Siostry