Dziś na blogu przepis na mydło z glinką różową i pieprzem. Bardzo lubię robić mydła z glinkami kosmetycznymi, ponieważ dają one nie tylko wymierne korzyści kosmetyczne w postaci oczyszczania i polepszenia stanu skóry, ale też nadają mydłom piękne kolory.
Glinka różowa to połączenie francuskiej glinki białej (kaolinowej) i glinki czerwonej. Jest ona łagodniejsza niż sama glinka czerwona, wciąż jednak dobrze absorbuje sebum i zanieczyszczenia, delikatnie wygładza skórę i wspomaga gojenie się ran. Świetnie nadaje się do cery, która dotknięta jest trądzikiem różowatym – czerwona glinka zawarta w glince różowej uszczelnia naczyńka krwionośne.
Ja akurat nie cierpię na tę dolegliwość, ale ponieważ zdarzają mi się okazjonalne wypryski, lubię stosować glinkę różową zarówno w maseczce jak i w mydle.Jednak w przeciwieństwie do, na przykład glinki zielonej, która dla mojej suchej i dość wrażliwej skóry jest zbyt agresywna, glinka różowa to dla mnie strzał w dziesiątkę.
Przed wami mydło z różową glinką francuską i pieprzykiem.
Jak zrobić mydło z różową glinką francuską i pieprzykiem:
Mydło ma 5 procentowe przetłuszczenie, co oznacza, że 5 procent olejów w mydle pozostaje niezmydlone. Dzięki temu jest delikatne i nie wysusza skóry tak, jak agresywne środki myjące. Z podanego przepisu wychodzi około 6-7 kostek mydła (po około 100 gramów na kostkę).
Jest to kolejny przepis w którym nie używam oleju palmowego, za to obecne są masełko mango i olej morelowy, który lubię czasem dodawać w małych ilościach do mydła. Stężenie ługu sodowego to 35 procent, odjęłam bowiem część wody, żeby mydło nie było zbyt miękkie.
Zapach to kombinacja pięciu olejków eterycznych, zainspirowanych mieszanką „Hair of the Dog” z bloga modernsoapmaking. „Hair of the dog” to angielski idiom, który można przetłumaczyć jako „klin”, czyli zwyczajowy lek na kaca. 🙂 Mieszanka zapachowa bynajmniej jednak nie pachnie alkoholem ani człowiekiem skacowanym, wręcz przeciwnie – ma cudną kolendrową nutkę, dopełnioną geranium i czarnym pieprzem. Na własne potrzeby zmodyfikowałam oryginalny przepis, ponieważ dla mnie zawierał zbyt dużo kolendry, a za mało geranium, które kocham i tak powstała moja własna wariacja na temat psiego kłaka. 🙂
Jeśli robisz mydło po raz pierwszy poczytaj najpierw o sprzęcie do tego potrzebnym i bezpieczeństwie.
Receptura
- Olej ryżowy – 225 g | 45%
- Olej kokosowy – 155 g | 31%
- Masło shea – 60 g | 12%
- Masło kakaowe – 25 g | 5%
- Masło mango – 25 g | 5%
- Olej z pestek moreli – 10 g | 2%
- Woda destylowana – 131 g
- Wodorotlenek sodu – 71 g
- Francuska glinka różowa – 0,5-1 łyżki stołowej /ja dałam 1 płaską łyżkę stołową/
Opcjonalnie: ziarenka pieprzu do ozdobienia wierzchu mydła
Zapach:
Olejek grejpfrutowy – 6 g
Olejek geraniowy – 3 g
Olejek imbirowy – 3 g
Olejek pieprzowy – 2-3 g
Olejek kolendrowy – 1g
Razem: 15-16 g
Jeśli nie macie wszystkich powyższych olejków, użyjcie tych, które macie. Świetną kombinacją jest samo geranium z pieprzem. Słodki, kwiatowy zapach geranium przełamuje ostrzejsza nutka pieprzu. Polecam wypróbować, jeśli nie chcecie inwestować w kilka olejków eterycznych. Mydło można zrobić też w wersji bezzapachowej – posłuży alergikom i kobietom w ciąży.
Wykonanie:
Krok 1
Odmierzamy odpowiednią ilość olejów. Te płynne (olej ryżowy, olej morelowy) można odmierzać w osobnych pojemnikach i dopiero potem wymieszać z olejami stałymi w jednym naczyniu, zwłaszcza jeśli ktoś jest początkujący i ma niepewną rękę. Po odmierzeniu wszystkich olejów podgrzewamy je w garnku ze stali nierdzewnej aż do rozpuszczenia.
Wystarczy temperatura do 50 stopni Celsjusza. Oleje można też podgrzać w mikrofali, jeśli wolicie taki sposób. Kiedy oleje się rozpuszczą, studzimy je. Ja przestudziłam do około 33-31 stopni, ale temperatura może być nieco wyższa. (Nie powinna jednak przekraczać 45-50 stopni bo reakcja zmydlania może być zbyt gwałtowna). Żeby studzenie szło szybciej można umieścić garnek w zlewie z zimną wodą.
Krok 2
Odmierzamy podaną ilość wody, najlepiej destylowanej i wlewamy ją do żaroodpornego naczynia szklanego bądź plastikowego. Następnie, najlepiej w plastikowym pojemniczku, odmierzamy podaną ilość wodorotlenku sodu, po czym wsypujemy go do pojemnika z wodą. Nie na odwrót!
Jeśli używacie szklanego naczynia warto na wszelki wypadek umieścić je w zlewie. W razie pęknięcia ług wyleje się tam, a nie na blat czy podłogę. Mieszamy obie substancje aż do rozpuszczenia wodorotlenku sodu i powstania jednolitej cieczy bez grudek i osadu.
W trakcie tej operacji nie nachylamy się nad naczyniem i nie wdychamy oparów wodorotlenku! Pojemnik z ługiem zostawiamy do przestudzenia, aż osiągnie pożądaną temperaturę. U mnie było to około 35 stopni.
Krok 4
Do wystudzonych olejów dodajemy różową glinkę w takiej ilości, jaka nam odpowiada i mieszamy blenderem, żeby nie robiły się grudki. Glinka powinna być dobrze rozmieszana z olejami, nie powinna kumulować się na dnie pojemnika (a lubi) i czasem warto użyć zwykłej łyżki, żeby ją stamtąd wygarnąć i równomiernie rozmieszać.
Krok 5
Do olejów z glinką wlewamy przestudzony ług sodowy i blendujemy, żeby uzyskać lekkie zagęszczenie masy.
Krok 6
Do tejże lekko zagęszczonej masy mydlanej wlewamy olejki eteryczne. Dobrze je sobie wcześniej odmierzyć i wlać razem, zamiast bawić się w odmierzanie na tym etapie.
Jak widać olejki eteryczne są koloru żółtego, i teoretycznie mogą mieć delikatny wpływ na kolor mydła, ale glinka różowa jest na tyle wyraźna i dominująca, że u mnie mydło jest mocno różowe i nie ma żółtawego odcienia.
Krok 7
Mieszamy olejki i masę mydlaną aż się połączą, olejki nie powinny pływać po powierzchni mydła. Kiedy uzyskamy konsystencję budyniu, wlewamy mydło do foremki.
Krok 8
Dekorujemy mydło ziarnkami pieprzu, po czym owijamy foremkę folią spożywczą i ręcznikiem, a następnie odstawiamy w bezpieczne (niedostępne dla dzieci i zwierząt) miejsce na 12-24 godziny. U mnie mydło siedziało sobie w ciepełku 17 godzin i dość fajnie się kroiło po wyciągnięciu z formy. Po wyciągnięciu i pokrojeniu, odstawiamy mydło w suche, przewiewne miejsce na jakieś 4-6 tygodni, żeby wyschło.
Mydło z glinką francuską jest dosyć delikatne i polecam je raczej do głębszego oczyszczania skóry wrażliwej i suchej. U mnie sprawdza się dobrze, zwłaszcza do mycia twarzy. W przypadku cery tłustej skuteczniejsza będzie pewnie glinka zielona, ale możecie spróbować i wersji różowej.
Jak zwykle zachęcam do dzielenia się doświadczeniami w komentarzach.
8 komentarzy
Bardzo duzo kokosa. Nie wysusza???
Bardzo dużo to pojęcie względne :). Są przepisy na mydło nawet i ze 100% zawartością oleju kokosowego w składzie. ALE, jeżeli masz bardzo wrażliwą skórę i obawiasz się przesuszenia, możesz w kalkulatorze mydlanym zmniejszyć ilość oleju kokosowego na rzecz innego oleju np. oleju ryżowego, a przy tym zmniejszyć nieco ilość wody.
Możesz też zwiększyć przetłuszczenie do 6-8 procent, zamiast podanych przeze mnie 5.
Odpowiadając na pytanie wprost: mnie nie przesusza, ale każdy ma inną skórę.
31% to dla mnie za duzo. Pieka mnie rece- wiem, bo tez dodalam sobie taka ilosc….teraz daje ok 10% …albo zastepuje babassu.
Babassu jest świetnym zamiennikiem kokosa. Jeżeli kokos tak się daje we znaki to nie ma sensu się męczyć. Lepiej zastąpić go czymś innym, ewentualnie zwiększyć ilość masła shea czy innego twardego oleju.
Od jakiegoś czasu nie używam oleju palmowego, który jednak sprawia, że mydło jest twarde. Z racji tego wyboru w większości moich przepisów zawartość oleju kokosowego przekracza zdecydowanie 10%. Coś za coś.
Tak…tylko drozszy jest:( a kokos sie okazalo dla mnie jest totalnie bee. Musi byc go malo. Zalamka jak mnie rece piekly i wysuszalo na wior;) a mialo byc naturalnie.
To może mydło kastylijskie na oliwie z oliwek byłoby najlepszym rozwiązaniem. Jest chyba najłagodniejszą opcją.
Czekam na nie:) ale sobie troche poczekam…;)
No taki urok mydła kastylijskiego 🙂